Myśli kilka w ten wigilijny wieczór.
W zagonieniu i w zapracowaniu kupowałam w tym roku prezenty dzień przed Wigilią, a nawet jeszcze dzisiaj weszłam do sklepu. Nie ja jedna – ludzi w Empiku było tyle, że kolejka do kasy zakręcała dwa razy. Prawdę powiedziawszy tylko dlatego nic nie kupiłam (wyszłam z pustymi rękami i ciężkim sercem, bo przypadkiem znalazłam książkę, na podstawie której powstał jeden z moich ulubionych filmów – „Opętanie” z Gwyneth Paltrow i Aaronem Eckhartem o literaturoznawcach, którzy badając stare listy, odkrywają historię sekretnego romansu dwojga poetów epoki wiktoriańskiej; książkę dopisałam do Book Wishlist, która widnieje od wczoraj na samym dole bloga). Pojawiły mi się wtedy w głowie dwie myśli: pierwsza taka, że ta gonitwa za prezentami to jest chore szaleństwo, które mocno przesłania prawdziwą istotę Świąt; druga, że skoro Empik jest tak oblegany, to znaczy, że ludzie jednak książki kupują i czytają i za to chwała Panu! Takie widoki napawają mnie optymizmem wobec co i raz publikowanych sondaży wykazujących, że Polacy czytają jeden tytuł na rok, czego dowodem mógłby być najsławniejszy w naszym kraju mól książkowy. Z wieloma różnymi osobami zastanawiałam się nad tym fenomenem, bo skoro ja widzę czytających ludzi dosłownie wszędzie – nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach w komunikacji miejskiej – to skąd takie wyniki? (media kłamią!) Najbardziej przekonywującą mnie odpowiedzią było zdanie, że Warszawa po prostu nie jest reprezentatywna. Cóż, w każdym razie cieszę się, że mam czytających znajomych, bo gdyby nie czytali, to nie byliby moimi znajomymi J Wiem, że niektórzy mają mnie za okropną radykalistkę w materii książek, ale to tylko dlatego, że tak jest w istocie. Pragnę w tym miejscu oznajmić to, co większość i tak już wie: tylko czytelnicy Paulo Coelho liczą się w moim osądzie na równi z tymi, którzy nie czytają w ogóle. Amen.
Jest jeszcze ta pierwsza wspomniana przeze mnie kwestia, mianowicie komercji przesłaniającej prawdziwą istotę tego czasu. Pytanie tylko, co to za czas? Nie Gwiazdki, nie ferii, tylko Bożego Narodzenia. Syn Boży przychodzi na świat, rodzi się na ziemi: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Wystarczy moment refleksji i widzimy jak daleko odbiegliśmy od betlejemskiego żłóbka z tym grubym, jowialnym staruszkiem w czerwonym wdzianku. Nie zamierzam tutaj moralizować. Zachęcam jedynie do chwili zadumy, aby nie przegapić tego, co najpiękniejsze.
Na dzisiejszą okazję znalazłam cytat z kogoś, kto by się tutaj prędko nie pojawił, więc może to i dobrze, że się miejsce dla wieszcza znalazło.
Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,
lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.
— Adam Mickiewicz
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkich potrzebnych łask w Nowym Roku życzę
Wam i samej sobie.
P.S. Czy ktoś znalazł pod choinką książkę? Pochwalić się tytułami! :)