- Nie zaczynaj od ufania Amerykanom bez zastrzeżeń – powiedział z uśmiechem. – Może i niczego nie ukrywają, lecz bardzo szybko potrafią się zmieniać.
Wydawała się zmartwiona.
- Naprawdę?
- Bardzo szybko i zupełnie nagle – powiedział – i nic na świecie nie jest w stanie odwrócić tej zmiany.
- Przerażasz mnie. Amerykanie dawali mi zawsze ogromne poczucie bezpieczeństwa.
Wydała się nagle tak samotna, że wziął ją za rękę.
(…)
Mógł wtedy powiedzieć: „Już zaczęłaś nowe życie”. Mógł tak powiedzieć, ponieważ uważał, że tak jest, wiedząc, że już jej nie puści; lecz jakiś głos wewnętrzny doradzał mu odwlec tę decyzję i powiedzieć tak dopiero nazajutrz. Postąpić jak człowiek dorosły, nie jak romantyk. (…) Korzystaj z niej, nie zwlekaj. To dziewczyna dla ciebie. Może cię uratować, może przywrócić cię z powrotem życiu. Zacznie dbać o ciebie, odzyskasz siły. (…)
Przy pożegnaniu doznał ponownie uczucia, że nie może oderwać się od niej nawet na parę godzin. Dzieliła ich różnica tylko dziesięciu lat, a przecież stał się podobny w swej namiętności do starzejącego się mężczyzny zakochanego w młodej dziewczynie. Winne temu było głębokie, rozpaczliwe pragnienie pokonania czasu, jakby w sercu jego tykał zegar i naglił – wbrew logice – by poszedł za nią i powiedział: „Zostań ze mną na zawsze!”
(…) …czekała, niezdecydowana (…). Była Europejką, pokorną w obliczu siły, lecz ogromne poczucie godności nie pozwalało jej posunąć się dalej.
Fitzgerald F. S., Ostatni z wielkich, Książka i Wiedza, Warszawa 1988, s.207, 208, 209.