środa, 20 lipca 2011

Rola przyrody w literaturze amerykańskiej i jej wpływ na polskiego czytelnika

Tym przewrotnym tytułem zaczynam dzisiaj notatkę, w której nie znajdzie się żaden błyskotliwy cytat. Dzisiaj napiszę o czymś, co mną wstrząsnęło - do tego stopnia, że posuwam się w myśleniu do przypuszczenia, że to nie mógł być przypadek! Kto za tym stoi? Kto steruje moimi czytelniczymi wyborami?!?
Do 3:00 czytałam To Kill a Mockingbird, bo uparłam się, ze muszę ją skończyć zanim zabiorę się za kolejną książkę, a następne pozycje piętrzą się w kolejce (no i te terminy zwrotu w bibliotece :/). Choćbym nawet bardzo chciała, nie umiałabym ująć w słowa absolutnej genialności tego amerykańskiego klasyka. Nie będę zatem pisać uniwersalnie, ale o tym, co sprawiło, że mnie pochłonęła: narratorką jest mała dziewczynka-chłopczyca; rzecz dzieje się na Południu Stanów; uprzedzenia na tle rasowym są osnową prawie całej fabuły. Do tego wszystkiego duża doza błyskotliwego humoru. To z grubsza tyle, jeśli chodzi o osobiste preferencje. Książka aż skrzy się od genialnych zdań i wartych zapisania myśli, dlatego po prostu zachęcam do przeczytania. A teraz powiem o co chodzi: końcówkę czytałam ze słownikiem, bo uznałam, że w przeciwnym wypadku zbyt dużo słówek mi umknie. No i osiem stron przed końcem natknęłam się na następującą linijkę:

Atticus walked to the corner of the porch. He looked at the wistaria vine.

Sprawdzenie tego w słowniku nie rozjaśniło mi umysłu. Ale od czego mamy Google Grafika? I się zachwyciłam! To jest przepiękne! Po polsku to niby glicynia, ale i słodlin i wisteria też (tak mówi Wikipedia). 

Skończywszy Zabić drozda, zaczęłam czekającego już na mnie od tygodnia Hemingwaya. Nie spodziewałam się, że coś, co ma tytuł Pożegnanie z bronią może być zabawne, a przez trzydzieści pierwszych stron, które przeczytałam, gdy moja uczennica pisała test z francuskiego, krztusiłam się w rękaw ze śmiechu. Natomiast szczęka mi opadła, gdy zobaczyłam na zaledwie drugiej stronie Rozdziału I:

[...] w domu, przy którym była fontanna, obwiedziony murem ogród, a w nim wiele gęstych, cienistych drzew i fioletowe pnącze wistarii na ścianie.

I mean, c'mon! Do wczoraj nie wiedziałam co to jest, a dzisiaj drugi raz w przeciągu 24 godzin natykam się na tę roślinkę w poważnej literaturze??? Kto mi to robi?
;-)