wtorek, 21 września 2010

Słowa, słowa, słowa



Rzecz będzie o słowie. Tym pisanym. Przynajmniej takie jest założenie. Słowa mnie fascynują, nigdy nie mam ich dosyć. Kocham czytać. I kiedy dzisiaj w autobusie uśmiechnęłam się do pewnego zdania z pierwszego polskiego wydania dzieła Nabokova z 1932, postanowiłam to zrobić: wyławiać takie przecudnej urody perełki i zapisywać aby ocalić przed zapomnieniem. Do tej pory zdarzało mi się podkreślać ołówkiem we własnych książkach te szczególne frazy, po których przeczytaniu miałam ochotę krzyczeć "Eureka! Taka właśnie jest prawda!/Czyż może być coś bardziej zachwycającego?"; Zdania niosące głęboką prawdę o świecie, objawiające mi prawdę o ludzkiej naturze lub, co gorsze i bardziej fascynujące, o mnie samej (ewentualnie takie z którymi sama się identyfikuję), tudzież zdania po prostu dźwięczne, zgrabne, kunsztowne czy też charakterne - owoce geniuszu autora. Chcę zatem stworzyć prywatną galerię słów znalezionych. 


Oto pierwszy okaz:

W jej pokoju został po niej obłoczek pudru niczym dym po wystrzale, pod krzesłem leżała pończocha, najwyraźniej zabita na miejscu (...).

Nabokov V., Splendor, MUZA, Warszawa 2006, s. 97.    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz