piątek, 26 listopada 2010

liryczny orgazm

Dzisiaj nie będzie o książkach. Dzisiaj będzie o słowach, które brzmiąc w uszach doprowadzają umysł do stanu euforii.
Dzień powszedni, pierwszy listopadowy śnieg i mrozek, godzina 8 minut kilkadziesiąt, warszawskie metro. Oparłam się o drzwi przechodnie wagonu. Rodacy jadący do pracy/szkoły/lub innej cholery, która zmusiła ich by wstać z łóżka. Patrzę. Sto tysięcy jednakowych miast. Słucham. Nie ma mnie tam. To ten dziwny, niepojęty stan, który jest nagłą ucztą zmysłów.
Te słowa. (patrz niżej)
Ten głos.
Ta muzyka. (zwłaszcza 4:25-5:00)

Przedostała się w parszywy czas
przez ulice zakażone bezradnością dni
przez korytarz betonowych spraw

pewność że my
mimo wszystkich nieprzespanych nocy
mimo prawdy porzuconej na rozstajach dróg
potrafimy w rzeczywisty sposób
znaleźć się już

W domu będzie ogień
a do domu proste drogi
wiodą słusznie moje stopy
nie zabraknie mi sił
czas poplątał kroki
jest łagodny i beztroski
ma zielone kocie oczy                                                   

tak samo jak ty

Nauczyłem się umierać w sobie
nauczyłem się ukrywać cały strach
nie do wiary że tak bardzo płonę
nie do wiary że rozumiem każdy znak


hZapomniałem że od kilku lat
wszyscy giną jakby nigdy ich nie miało być
w stu tysiącach jednakowych miast
giną jak psy
dobre niebo kiedy wszyscy śpią
pochlipuje modlitwami niestrudzonych ust
tylko błagam nie załamuj rąk
chroni nas Bóg

Ja mógłbym tyle słów utoczyć
krągłych i beztroskich
ze słonego ciasta zmierzchów
jeśli zechcesz je znać

wzrok przekroczył linię
horyzontu aby zginąć
a ty przy mnie śpisz i żyjesz
nieodległa w snach

Nauczyłem się umierać w sobie
nauczyłem się ukrywać cały strach
nie do wiary że tak bardzo płonę
nie do wiary że rozumiem każdy znak

To ja, ten sam
od tylu lat, sam
bo ciebie mi brak
ciebie mi brak
bo ciebie mi brak
ciebie mi brak
to ja, ten sam
od tylu lat, sam
czekam
                                                            


Kiedyś usłyszałam czyjąś opinię (piszę "czyjąś" nie dlatego, aby osoba pozostała anonimowa, ale dlatego, że autentycznie zupełnie nie pamiętam, kto to powiedział), że to jest przemetaforyzowane. Coś w tym jest, ale najwyraźniej moja dusza też jest przemetaforyzowana. I kocham ten czas o zielonych, kocich oczach w korytarzach betonowych spraw.

2 komentarze:

  1. O tak... Chłopaki z Comy są świetni. Pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę w Antyradiu i mocno zapadła mi w pamięć. Super, że do Ciebie też trafili, choć chyba rzadko sięgasz akurat do tej muzycznej półki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie tak rzadko jak by się wydawało. Słucham Comy od kilku lat :]

    OdpowiedzUsuń