niedziela, 23 stycznia 2011

aurea mediocritas

Złoty środek jest dobry, skrajności są złe. Ale tylko te ostatnie są fascynujące. Lubię skrajności, lubię przeciwieństwa, lubię kontrasty. Sama taka jestem. Od zawsze postrzegałam siebie samą w takich kategoriach. Nie wiedziałam tylko na ile jest to subiektywne odczucie, a na ile obiektywna prawda. Nie wiedziałam do momentu, gdy ktoś kiedyś (oczywiście doskonale pamiętam kto i kiedy) powiedział mi: "Ile w Tobie sprzeczności!" po tym jak opowiedziałam zarówno o mojej fascynacji Shakespearem jak i o entuzjazmie dla boksu i K1. Jest pewna piosenka, której słowa doskonale obrazują przeciwieństwa, jakie potrafią drzemać w jednej osobie. Ale dzisiaj znalazłam coś więcej niż słowa popowej piosenki; dzisiaj znalazłam prawdziwą perłę. Oto sam początek, pierwsze zdania z jednego ze sławnych dzieł wielkiego Dickensa.

It was the best of times, it was the worst of times, it was the age of wisdom, it was the age of foolishness, it was the epoch of belief, it was the epoch of incredulity, it was the season of Light, it was the season of Darkness, it was the spring of hope, it was the winter of despair, we had everything before us, we had nothing before us, we were all going direct to Heaven, we were all going direct the other way - in short, the period was so far like the present period, that some of its noisiest authorities insisted on its being received, for good or for evil, in the superlative degree of comparison only.

Dickens Ch., The Tale of Two Cities, Penguin Books, London 2003, p. 5.


2 komentarze:

  1. Świetny fragment, bardzo aktualny, uniwersalny i - cytując klasyka z pobliskiego monopolowego - "podoba mie sie no" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawiązujesz konwersacje z panami spod nocnika? :D

    OdpowiedzUsuń