wtorek, 25 stycznia 2011

TOTALitarnie

Pamiętam jak kilka lat temu, w czasie mojej fazy na Iran i nauki perskiego (فارسی ach te robaczki :) czytałam wspaniałą pod wieloma względami książkę Czytając Lolitę w Teheranie (na pewno coś z niej kiedyś zacytuję). Rzecz opowiada o profesor literatury angielskiej, która w latach '70 ubiegłego wieku w trakcie rewolucji islamskiej zrezygnowała z wykładania na Uniwersytecie w Teheranie, ponieważ nie miała zamiaru podporządkować się dyktaturze ajatollaha. Azar Nafisi zaczęła potajemnie organizować we własnym mieszkaniu kółko literackie dla kilku swoich studentek. Poza tym, że to cudowna książka o książkach,  oddaje też bardzo dobitnie terror rewolucji. Czytając ją odnosiłam nieodparte wrażenie, że to, co ci ludzie przeżywali wówczas w, bądź co bądź, odległym geograficznie i kulturowo Iranie, miało bardzo wiele wspólnego z czasami ostrej komuny w Polsce. Podzieliłam się tą myślą z tatą, który odpowiedział mi jednym, krótkim, prostym, acz dobitnym zdaniem, które tak bardzo zapadło mi w pamięć: Wszystkie totalitaryzmy są do siebie podobne.

Przypomniało mi się to wszystko powyższe w związku z poniższym:

Teraz zaczyna się. Zaczyna się otwieranie, odpinanie, rozsupływanie, wybebeszanie. Gmeranie, zanurzanie, wyciąganie, potrząsanie. A co to? A co tamto? A do czego to? A do czego tamto? A to? A sio? A owo? A ten? A tamten? A którędy? A po co? Najgorzej z książkami. Co za przekleństwo wieźć jakąś książkę! Można wieźć walizkę kokainy, a na wierzchu trzymać książkę. Kokaina nie wzbudzi żadnego zainteresowania, wszyscy celnicy rzucają się na książkę. A już - nie daj Boże! - wieźć książkę po angielsku. Dopiero zacznie się bieganie, sprawdzanie, kartkowanie, czytanie.


Kapuściński R., Imperium, CZYTELNIK, Warszawa 1993, s. 31.



Podniosłam głowę znad tego fragmentu, rozejrzałam się dookoła i wyjrzałam przez okno autobusu linii 116 - nagle poczułam się ciepło i bezpiecznie na myśl, że istnieje jakieś 99,99% szans, że nikt nie zatrzyma nagle pojazdu i nie wtargnie do środka, żeby zrewidować pasażerów, bo gdyby tak było, to biada mi i moim książkom - po angielsku o zgrozo! 

À nous la liberté!

6 komentarzy:

  1. Ha! Tym razem skomentuję na temat :D Twoja notka przypomniała mi o tym, że ostatnio doszłam do wniosku, że chcę przeczytać "Lolitę w Teheranie", więc miej na względzie, że w najbliższym czasie pożyczę ją od Ciebie :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała też nie a propos ;-) Przy okazji grzebania w lubimyczytac.pl i (udanej) próby wymiany Wrońca Jacka Dukaja (fuj) na coś innego, znalazłam tego bloga: http://targzksiazkami.blogspot.com/ :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekhem, zapominasz się moja droga. Gdzie nowe wpisy? :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Będą będą :] Proszę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale wiesz, że wszystkie Magdaleny powyżej to jedna i ta sama osoba, tylko awatar zmieniłam? ;-D Bo tak do mnie bezosobowo napisałaś, że aż dziwnie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Tiaaa, I'm not blonde any more, remember? :P Poza tym, kto poza Tobą miałby Madelaine w awatarze? :)

    OdpowiedzUsuń